Ta noc, tak zwykła, tak normalna
Dla ciebie, bo ja byłem w gwiazdach.
Normalność? A co to jest?
Gdy ciekną łzy, czy gdy brzmi śmiech?
Tysiące słów, lecz treści brak.
Forma zabija treści, lecz to był fakt.
Miałem w ramionach anioła, te usta były tuż, tuż.
Słowo, chwila nieuwagi i lecę wciąż w dół i w dół.
Chwyciłem okruszek nieba, lewitowałem wśród gwiazd,
Me ręce ściskały nadzieję, gdy Piotruś dał kopa w twarz.
I teraz wiem, jak jest w niebie, dokładnie wiem, jak tam jest,
Zostały tylko wspomnienia – już tam nie wrócę. Mój pech.
ZIEMIA JEST PŁASKA
Pustka. Pustki zimne przestrzenie.
Dręcząca mózg cisza w eterze.
Odkładam na bok marzenia,
Coś zmieniam, coś umiera.
Nie wierzę, że jeszcze potrafię,
Zerkam na twą fotografię.
Wspomnienia wirują, ożywają,
A rany? Otwarte. Znów krwawią.
Posępny mam wyraz twarzy.
Zamarły na ustach wyrazy:
Kochana, cudowna dziewczyna,
Najdroższa, urocza, jedyna.
Nic nie ma, nie ma, nie ma.
Gryzie stopy spalona ziemia.
Pustka. Pustki zimne przestrzenie.
Smagająca biczem cisza w eterze,
Jak skowyt ranionego zwierza.
Cierpię, lecz wiem dokąd zmierzam.
PODRÓŻE (KSZTAŁCĄ)
Tak pragnę podziwiać kształty twego ciała,
Poczuć się tak, jak Kolumb, lub Vasco Da Gama.
Powoli przesuwać się, wciąż w głąb, i w głąb…
Nowe horyzonty, smak zmysłów, ich toń.
Przez krainę szczęścia, co tak blisko jest…
Od ust, aż do stópek, od morza, po brzeg.
Każdy z twych pieprzyków nową wyspą jest.
Mapa twego ciała, tak podnieca mnie.
I choć plemię Indian groźnie marszczy brwi,
Ty leżysz spokojnie, słodko sobie śpisz.
Twoich jędrnych piersi nieprzetarty szlak…
Mógłbym podróżować tak przez noc, po brzask
P. S.
Odkąd cię poznałem świat odmienił się.
Dni mijają w szczęściu, nie ma tych na dnie.
Głosem, spojrzeniami zakopałaś dół,
Uśmiechem ożywiłaś, teraz sięgam chmur.
Iskry w moich oczach to dla ciebie znak,
Że jest mi tu dobrze. Niech ta bajka trwa.
PIES
Jak cudownie być twym psem,
Ocierać, i tulić się.
Patrzeć w ciebie, kiedy śpisz
Przeganiając kiepskie sny.
Przed wrogami chronić cię,
Łasić się, z twej ręki jeść.
Za uchem tarmosisz mnie,
Wykąpiesz, gdy tego chcę.
Ja wesoło puszę się,
Ogon w górę – fajnie jest.
Gazetę przyniosę ci,
Podam łapę, zamknę drzwi,
Zerknę w oczy… Co ci jest?
W czym ci może pomóc pies?
Chodzę za tobą krok w krok,
W deszczu, słońcu w dzień i mrok.
Jak rozkosznie być twym psem.
Czym teraz zaskoczysz mnie?
O psia mać – budzika brzęk,
A więc to był tylko sen?
Znowu rano budzę się,
Ciągle jestem twoim psem.
HISTORIE (140200)
Gdy wplatam dłonie w twoje włosy, zmysłowy odsłaniając kark
Rozpalasz mnie do czerwoności, roztaczasz swoich wdzięków czar.
Wysuwasz język, widzę wszystko – oddałbym życie, za serce twe.
Różane usta są tak blisko, że mnie nawiedza rozkoszy dreszcz.
Powabnie przechylając głowę zza zasłon rzęs oglądasz świat,
Błyski, iskierki w twoich oczach niejeden wymusiły krach,
Niejeden raz marzyłem o tym, by się utopić w źródełkach tych,
Za te spojrzenia niesamowite na koniec świata pójdę, jak w dym.
Poruszasz ręką wzdłuż tułowia nie zdając sobie sprawy – wiedz:
Tym doprowadzasz mnie do ekstazy i spać nie mogę, ani jeść.
Na nogach, które w nieskończoność ciągną się rozpraszając wzrok,
Lekko i zwinnie niczym kotka, dyskretnie znów odpływasz w mrok.
Lecz zamknę, jak w pancernej kasie dziś moje myśli, moje sny,
Choć serce, jak młot pneumatyczny wali: Ty, Ty i tylko Ty.
W PIONIE
Dobrze tak, że trwasz,
Opromienia twoja twarz,
Radość dajesz wszystkim dniom,
Oczu blask wytłumia zło.
Tyle przegadanych godzin,
Których smak me życie słodzi.
O! I jeszcze ciepły głos,
Co osusza łzy mych trosk.
Hieny warcząc kryją się,
A ty opromieniasz mnie.
M. – to coś, co chcę ci dać.
Cicho szepczesz – Nie chcę tak.
I lekko odpychasz mnie.
Ęfekt – bardzo pragnę cię.
Biegnę uciekając przed myślami,
A we wnętrzu mam dynamit.
Rozum odrzuciłem w kąt,
Dawno podpaliłaś lont
Zdrowie także chcę ci dać
Opuściłem czeluść dna.
Mocno ściskam zgrabną dłoń.
Och, czy kiedyś będziesz mą?
Czekam, a w klepsydrze piach
Niech zatrzyma z tobą czas.
Oj, dziewczyno – kocham cię
(!) I mam wiarę w lepszy dzień.
ZWIERCIADEŁKO (POWIEDZ PRZECIE…)
Odbicie – ileż musi kryć historii?
Pod taflą – ileż zawoalowanych wspomnień?
Ty drżysz?
Ono zerka na ciebie po kryjomu
– To lustro w twoim własnym domu.
To nic?
Może odbijać twą anielską twarz,
Widzieć cię taką, jaką się znasz.
Nie pęka, gdy bliska jesteś łez
I odprowadzasz odeszły w dal dzień.
I kiedy czeszesz włosy do snu,
Gdy rozmarzona spuszczasz wzrok w dół…
Me sny?
Móc patrzeć na ciebie – nie po kryjomu,
Wciąż być przy tobie, stanąć obok…
Nadzieje?
Wierzę, że któregoś wieczoru
Z twojego lustra wychynę otworu,
Oświetlę mroki, gdzie nocny czyha lęk,
Utulę w ramionach i uniosę hen…
TO TAM
Ludzie wciąż się trują, rzucają pod pociąg
Za słabi by żyć uciekają donikąd.
Do raju, który każdy widzi inaczej.
Do raju, który każdy ma w sobie.
Raj istniejący tylko w wyobraźni.
Nie uciekniesz od życia, więc
Odłóż życiowstręt i walcz!
Masz głowę, korzystaj z jej rad!
Zamknij oczy, znajdź swój raj,
Jak ja. To tak blisko. Patrz.
Na małe wyciągnięcie ręki,
Za drzwiami piekła codzienności…
Nie pomyl się. To tam – jest tu.
TO TU
Oczy niebieskie – to tu
Uśmiech radosny – to tu
Usta słodkie – to tu
Ciało pachnące – to tu
Mój raj, sens życia,
Potrzeba istnienia – to tu
To ty.