A KTO? A TY

Tajemnicza, niczym Enigmy każdy znak;
Zamknięta w sobie, jak drzwi pancernych kas;
Delikatna, jak cienkie skrzydła ćmy;
Zimna, jak powiew syberyjskich zim;
Powabna, jak motyl, kiedy pląsa w takt;
Zdradliwa, niczym kolec róży tak;
Czuła, jej głos ukoi wszystkie łzy;
Wspaniała, zamienić można na nią sny;
Wolna, jak stany w USA;
Ruchliwa, jak ulice wielkich miast;
Wkurzona, tajfun to małe zło;
Zaspana, to stado wściekłych os;
Przenikliwa, jak agent KGB;
Dokładna, niczym rakiety ważna część.
Strachliwa, że żaba, to olbrzymi smok;
Gdy brak jej, miesiąc się wydłuża w rok.
Łagodna, niczym do garażu zjazd;
Rozważna, że czasem nawet za;
Gaduła, karabin pierwszy zatnie się;
Miła, że zło odchodzi w cień;
Uparta, przy niej osiołek grzeczny jest;
Słodka, że pragnąłbym ją zjeść;
Piękna, że … sam nie wiem, jak co;
Kobieta – dobro, czy też zło?

LOS

Wiesz, że mnie wabisz, jak świeca ćmę.
Spadnę, jak Ikar do morza łez.
Granic utopii nie strzeże nikt,
Jak absurdalne są wszystkie dni.
Z wyżyn, do piekła ludzkiego życia,
Z krawędzi nieba, na krawędź szkła,
I z dna kieliszka, na życia dno.
Taki widocznie pisany los.
Życie dogina, dołuje wciąż,
Wysysa radość, pociąga w noc.
Zmysły szukają ucieczki stąd
W krainę dzieciństwa bez trosk.
Świat siedmiu rzek, i siedmiu gór,
Dobrych krasnali, piekielnych zmór.
Lecz sen trwa krótko i trzeba wracać
Do szarych zmartwień ludzkiego świata.
Zezwierzęcenie to właśnie to:
Oko za oko, ząb za ząb.
Czy potrafimy złamać ten schemat?
Razem tak. Sam sobie rady nie dam.

ZIELONY NIE ŻYJE, CZERWONY UMIERA

W wewnętrznym świecie mojego ja:
Deszcz, łzy, grad.
W codziennym rytmie mojego dnia:
Bród, smród, płacz.
W pragnieniu serca miłości chęć,
A tu: śmiech, fałsz, lęk.
Na me uczucie odpowiesz mi:
To bzdura, pic.
Nadzieje zakopałem już.
Ty wbiłaś nóż.
Iskierka jednak wciąż się tli.
Czy starczy sił?

O RAJU

Wszystko się może zdarzyć, taki dziwny czas.
Płoną iskierki w twoich oczach, a ich blask
Usypia moją czujność i dziwną pewność mam,
Że wszystko się może zdarzyć w taki czas.
Rozmarza moje serce, choć wokół zimno tak…
Z rzadka przeleci motyl, a za nim rajski ptak.
Wszystko się może zdarzyć, taki dziwny czas…
Dotykam twoich dłoni. Staje, lecz to nie czas.
Całuję zmysłowe usta, głębiej nie można już,
Nie takiej przyjemności nie ma w niebie i Bóg.

WIEŻĘ W JEŻE W WIEŻY

Wiem, wiara czyni cuda, więc wierzę, że się zdarzy,
Powiesz co chcę usłyszeć, o czym śnię, o czym marzę.
Gdzieś na bezludnej wyspie, na ciepłej, mokrej plaży,
Całuję twoje usta, dotykam ślicznej twarzy…
Wiem, wiara czyni cuda, więc wierzę, że się zdarzy,
Że mi jej nie zabraknie, nim się to wszystko zdarzy.

UCIECZKA („MYŚLĘ, ŻE NIE STAŁO SIĘ NIC”)

Gdy w głowie szum, a w sercu ból, me życie poplątane.
Dla waszych prawd, bezkresnych bzdur nie zrezygnuję z marzeń.
Gdy duszy kurs rwie się do chmur, ja nie dam się wywrócić
I hen do gwiazd, w księżyca blask, gorący powiew uczuć.
Z drogi nie zawróci mnie nikt.
Z przyjaciół stu, zostałaś ty – ja ciebie nie chcę stracić.
Zaproszę tu – do moich snów – dobrze nam zrobi spacer.
Szczerości duch, radością w brzuch odpędzi senne zjawy,
I aż do gwiazd w księżyca blask, gorący powiew uczuć.
Z drogi nie zawróci nas nikt.
I bliżej wciąż i z każdym dniem kłopoty takie małe
W radości puch zanurzam się – jest cudnie. Tak wspaniale.
I z tobą tylko jestem tu, tulę cię w mych ramionach,
I aż do gwiazd, w księżyca blask, gorący powiew uczuć.
Z drogi nie zawróci nas nikt.

SERCA GORĄCE

Naprzód marsz, choć nie mam szans…
Znów staczam się na samo dno.
Lecz, czy na pewno to jest to?
Raz myślę: tak; Drugi raz: nie,
Czy dobrze myślę, czy też źle?
Przeróżne rzeczy gonią się w głowie.
Na me pytanie każda zła odpowiedź.
Najprościej jest nie myśleć wcale,
Czekać, aż zeżrą nas robale,
Świat upokorzy, zaleją łzy,
Zamkną na skobel ostatnie drzwi.
Lecz ogień płonie we mnie wciąż
I jeszcze wierzę w jego moc.
Wierzę, że nie zagasisz go,
Dorzucisz drew, wszak idzie mrok.
A w nocy pełznie z wszystkich stron
Śpiące gdzieś w kącie całe zło.
Wierzę, twój ogień to sprawi, że
Dobro ze złem rozprawi się.
Nocy bezsennych znikną problemy,
Odejdą mary – my przeżyjemy.

MOJO

Olbrzymi potwór zwęszył twój cień.
Krok w krok, w mrok, w cień.
Następny mojo podnosi się,
Targa mój umysł, obnaża cię.
Krok w mrok, w noc, szaleństwa sień.
Me serce, jak wulkan gorące,
Twarz twoja jasna, jak słońce.
I nagle mojo pojawia się,
Staje na baczność, pragnie cię mieć.
W swą sieć pajęczą oplata cię.
Skok w bok, w szaleństwa sień.
Spod nóg wypełzł kolejny gad,
Zsuwa się z sykiem niszcząc mój raj.
Mojo sztywnieje, pełny ma łeb,
Wysysa rozum – oddajesz się.

BEZSENNOŚĆ

Noc czarna, jak kawa, harcują czarno-czarne sny,
Ja nie śpię, jest druga trzydzieści trzy,
Trzecia trzydzieści trzy – sen nie chce przyjść.
Czwarta trzydzieści trzy – niedługo świt.
Piąta trzydzieści trzy – tak sunie czas.
Szósta trzydzieści trzy – nie mogę spać.
Nie mogę spać, gdy twoja twarz przesłania cały świat.
Nie mogę spać, gdy każda z gwiazd ma twoich oczu blask.
Nie mogę żyć, gdy puste dni. czy takie pozostaną?
Nie mogę spać, bo znam ten ból, i wiem – znów przyjdzie rano.

SEN?(S)

Kochaj mnie, mimo błędów i rozterek.
Kochaj, choć dla wielu jestem zerem.
Kochaj, bądź radością mego życia.
Kochaj, nie mam już nic do ukrycia.
Przytul, zawsze będę to pamiętał.
Przytul, taka czuła, taka piękna.
Dotknij, wypędź smutek z mojej duszy.
Dotknij, nic tak bardzo mnie nie skruszy.
Całuj, nie wiem, czy nie oszaleję.
Uszczypnij, niech wiem, że istniejesz.
Nie jesteś snem, to się nie dzieje we śnie?
Uszczypnij, niech wiem, że tu jesteś.
Jesteś?