Mam sen, że pakt zawarłem z czasem,
I time przystanie dla mnie czasem.
Mam go, by Cię za rękę trzymać,
Gdy chcę, przeciągnie się, jak ślimak.
Dość go, by gwiazdy kłaść na niebie,
Mam czas mam wreszcie czas dla Ciebie!
Mam moc, by z Tobą go zatrzymać!
Od dziś nie umknie żadna chwila!
NIEPRZECZUWALNOŚĆ
Przeczuwam nicość, przeczuwam śmierć,
Że ciebie nie ma obok mnie…
Przeczuwam pustkę, przeczuwam dno,
A tak chcę z tobą związać los.
Ponure dziś myśli, jak świat bez ciebie.
Co będzie jutro? Nie wiem, nie wiem…
Nie wiem…
STRACHY I
Boję się pustki, pustką wszystko dookoła,
Boję się, że zamilknie, że zapomni, nie zawoła…
Boję się szczęścia, że je całe wyczerpałem,
Boję się, boję, że jak palec sam zostanę.
Boję się myśleć wśród samotnych dni i nocy.
Boję zasnąć, boję w swoją przyszłość kroczyć.
STRACHY II
Boję się cieni, które pełzną nad mym życiem.
Boję się światła, co zawęża me źrenice.
Boję się pieśni, która mówi o miłości.
Boję się czasu, który bieży ku nicości.
Boję się smutku, który mnie dopada w nocy.
Boję się spojrzeń, co działają jak narkotyk.
Boję się wiatru, który rany me otwiera.
Boję się jutra, jeszcze bardziej boję teraz.
SZAROTKA
Boje toczę by szczęśliwym być na ziemi
Lecz bogowie mego losu głusi, niemi…
Niczym Syzyf swój głaz wciąż pod górę toczę
Wciąż się boję znów do tyłu robię kroczek…
Boję się pustki, pustką wszystko dookoła
Przemijanie mnie dopadnie, czas pokona…
Chwile szczęścia, miłość, w którą tak wierzyłem
Wszystko za mną, sam umarłem tak, jak żyłem.
ODWIERT
Pęka ból, jak wrzód ropy zgniły smak,
Kopie twardy but a nadziei brak.
Znów samotna noc i jak wierzyć mam…?
Gdzie cień szansy znaleźć, że nie sczeznę sam?
I kolejny świt znów powiela myśl:
Ile jeszcze czasu będę chciał tak iść?
Ile pustych kopert? Ile: „jeszcze nie”?
Ile pośród szczęścia poleje się łez?
Ile razy wiara wypnie goły zad?
Ile jeszcze nowych czeka na mnie rad?
DEMONY
Łez paciorki lecą ciurkiem po jej skrzydłach.
Każda chwila taka długa, tak obrzydła…
Bo te skrzydła wciąż zakute są w kajdany,
Myśli twarde niby grochy tłuką ściany,
Niemoc ściska aureolę, jak w imadle,
I głos szepcze tęsknot pełen: Wypuść diable.
Na bezkresnych mi obłokach daj pohasać,
Lub zielonych chociaż łąkach, ziemskich lasach…
Daj mi szansę, by narodzić się na nowo!
Na pewno ją wykorzystam, ręczę głową!
DO GÓRY NOGAMI
Drzewa drapią ptaków śpiewem
Ziemia zmienia miejsce z niebem
Piach napiera na mnie z góry
Nogi grzęzną w puchu chmury
Papier ścierny trze mój tyłek
Wszystkie słowa dziwnie miłe
oczy z łzami wypłynęły
hosanna i raj na ziemi.
BEZCENNY
Jestem człowiekiem bez happy endu, śmierć na mnie czeka.
I chociaż marny będzie koniec nie narzekam.
Za to co miałem, co przeżyłem płacić trzeba
I było warto, za każdy uśmiech, za lot do nieba.
Za każdą chwilę, wydartą życiu z takim mozołem,
Dzięki. Do ziemi składam pokłony i biję czołem.
WRAK
Wojenne gry – miłość na plecach leży.
Wojenne gry – karabin zęby szczerzy.
W transzei krew popłynie strumieniami.
Wojenne gry słowem otwiera rany.
Ostatni krzyk – anioły na kolanach.
Ocieram pot – tak do białego rana.