Jak cudownie być twym psem,
Ocierać, i tulić się.
Patrzeć w ciebie, kiedy śpisz
Przeganiając kiepskie sny.
Przed wrogami chronić cię,
Łasić się, z twej ręki jeść.
Za uchem tarmosisz mnie,
Wykąpiesz, gdy tego chcę.
Ja wesoło puszę się,
Ogon w górę – fajnie jest.
Gazetę przyniosę ci,
Podam łapę, zamknę drzwi,
Zerknę w oczy… Co ci jest?
W czym ci może pomóc pies?
Chodzę za tobą krok w krok,
W deszczu, słońcu w dzień i mrok.
Jak rozkosznie być twym psem.
Czym teraz zaskoczysz mnie?
O psia mać – budzika brzęk,
A więc to był tylko sen?
Znowu rano budzę się,
Ciągle jestem twoim psem.
HISTORIE (140200)
Gdy wplatam dłonie w twoje włosy, zmysłowy odsłaniając kark
Rozpalasz mnie do czerwoności, roztaczasz swoich wdzięków czar.
Wysuwasz język, widzę wszystko – oddałbym życie, za serce twe.
Różane usta są tak blisko, że mnie nawiedza rozkoszy dreszcz.
Powabnie przechylając głowę zza zasłon rzęs oglądasz świat,
Błyski, iskierki w twoich oczach niejeden wymusiły krach,
Niejeden raz marzyłem o tym, by się utopić w źródełkach tych,
Za te spojrzenia niesamowite na koniec świata pójdę, jak w dym.
Poruszasz ręką wzdłuż tułowia nie zdając sobie sprawy – wiedz:
Tym doprowadzasz mnie do ekstazy i spać nie mogę, ani jeść.
Na nogach, które w nieskończoność ciągną się rozpraszając wzrok,
Lekko i zwinnie niczym kotka, dyskretnie znów odpływasz w mrok.
Lecz zamknę, jak w pancernej kasie dziś moje myśli, moje sny,
Choć serce, jak młot pneumatyczny wali: Ty, Ty i tylko Ty.
W PIONIE
Dobrze tak, że trwasz,
Opromienia twoja twarz,
Radość dajesz wszystkim dniom,
Oczu blask wytłumia zło.
Tyle przegadanych godzin,
Których smak me życie słodzi.
O! I jeszcze ciepły głos,
Co osusza łzy mych trosk.
Hieny warcząc kryją się,
A ty opromieniasz mnie.
M. – to coś, co chcę ci dać.
Cicho szepczesz – Nie chcę tak.
I lekko odpychasz mnie.
Ęfekt – bardzo pragnę cię.
Biegnę uciekając przed myślami,
A we wnętrzu mam dynamit.
Rozum odrzuciłem w kąt,
Dawno podpaliłaś lont
Zdrowie także chcę ci dać
Opuściłem czeluść dna.
Mocno ściskam zgrabną dłoń.
Och, czy kiedyś będziesz mą?
Czekam, a w klepsydrze piach
Niech zatrzyma z tobą czas.
Oj, dziewczyno – kocham cię
(!) I mam wiarę w lepszy dzień.
ZWIERCIADEŁKO (POWIEDZ PRZECIE…)
Odbicie – ileż musi kryć historii?
Pod taflą – ileż zawoalowanych wspomnień?
Ty drżysz?
Ono zerka na ciebie po kryjomu
– To lustro w twoim własnym domu.
To nic?
Może odbijać twą anielską twarz,
Widzieć cię taką, jaką się znasz.
Nie pęka, gdy bliska jesteś łez
I odprowadzasz odeszły w dal dzień.
I kiedy czeszesz włosy do snu,
Gdy rozmarzona spuszczasz wzrok w dół…
Me sny?
Móc patrzeć na ciebie – nie po kryjomu,
Wciąż być przy tobie, stanąć obok…
Nadzieje?
Wierzę, że któregoś wieczoru
Z twojego lustra wychynę otworu,
Oświetlę mroki, gdzie nocny czyha lęk,
Utulę w ramionach i uniosę hen…
TO TAM
Ludzie wciąż się trują, rzucają pod pociąg
Za słabi by żyć uciekają donikąd.
Do raju, który każdy widzi inaczej.
Do raju, który każdy ma w sobie.
Raj istniejący tylko w wyobraźni.
Nie uciekniesz od życia, więc
Odłóż życiowstręt i walcz!
Masz głowę, korzystaj z jej rad!
Zamknij oczy, znajdź swój raj,
Jak ja. To tak blisko. Patrz.
Na małe wyciągnięcie ręki,
Za drzwiami piekła codzienności…
Nie pomyl się. To tam – jest tu.
TO TU
Oczy niebieskie – to tu
Uśmiech radosny – to tu
Usta słodkie – to tu
Ciało pachnące – to tu
Mój raj, sens życia,
Potrzeba istnienia – to tu
To ty.
A KTO? A TY
Tajemnicza, niczym Enigmy każdy znak;
Zamknięta w sobie, jak drzwi pancernych kas;
Delikatna, jak cienkie skrzydła ćmy;
Zimna, jak powiew syberyjskich zim;
Powabna, jak motyl, kiedy pląsa w takt;
Zdradliwa, niczym kolec róży tak;
Czuła, jej głos ukoi wszystkie łzy;
Wspaniała, zamienić można na nią sny;
Wolna, jak stany w USA;
Ruchliwa, jak ulice wielkich miast;
Wkurzona, tajfun to małe zło;
Zaspana, to stado wściekłych os;
Przenikliwa, jak agent KGB;
Dokładna, niczym rakiety ważna część.
Strachliwa, że żaba, to olbrzymi smok;
Gdy brak jej, miesiąc się wydłuża w rok.
Łagodna, niczym do garażu zjazd;
Rozważna, że czasem nawet za;
Gaduła, karabin pierwszy zatnie się;
Miła, że zło odchodzi w cień;
Uparta, przy niej osiołek grzeczny jest;
Słodka, że pragnąłbym ją zjeść;
Piękna, że … sam nie wiem, jak co;
Kobieta – dobro, czy też zło?
LOS
Wiesz, że mnie wabisz, jak świeca ćmę.
Spadnę, jak Ikar do morza łez.
Granic utopii nie strzeże nikt,
Jak absurdalne są wszystkie dni.
Z wyżyn, do piekła ludzkiego życia,
Z krawędzi nieba, na krawędź szkła,
I z dna kieliszka, na życia dno.
Taki widocznie pisany los.
Życie dogina, dołuje wciąż,
Wysysa radość, pociąga w noc.
Zmysły szukają ucieczki stąd
W krainę dzieciństwa bez trosk.
Świat siedmiu rzek, i siedmiu gór,
Dobrych krasnali, piekielnych zmór.
Lecz sen trwa krótko i trzeba wracać
Do szarych zmartwień ludzkiego świata.
Zezwierzęcenie to właśnie to:
Oko za oko, ząb za ząb.
Czy potrafimy złamać ten schemat?
Razem tak. Sam sobie rady nie dam.
ZIELONY NIE ŻYJE, CZERWONY UMIERA
W wewnętrznym świecie mojego ja:
Deszcz, łzy, grad.
W codziennym rytmie mojego dnia:
Bród, smród, płacz.
W pragnieniu serca miłości chęć,
A tu: śmiech, fałsz, lęk.
Na me uczucie odpowiesz mi:
To bzdura, pic.
Nadzieje zakopałem już.
Ty wbiłaś nóż.
Iskierka jednak wciąż się tli.
Czy starczy sił?
O RAJU
Wszystko się może zdarzyć, taki dziwny czas.
Płoną iskierki w twoich oczach, a ich blask
Usypia moją czujność i dziwną pewność mam,
Że wszystko się może zdarzyć w taki czas.
Rozmarza moje serce, choć wokół zimno tak…
Z rzadka przeleci motyl, a za nim rajski ptak.
Wszystko się może zdarzyć, taki dziwny czas…
Dotykam twoich dłoni. Staje, lecz to nie czas.
Całuję zmysłowe usta, głębiej nie można już,
Nie takiej przyjemności nie ma w niebie i Bóg.