ROZMOWA Z DIABŁEM

Cisza drąży dziury w mózgu
Niczym mysz w ementalerze.
Gryzie, drapie, rani uszy,
Słychać burze, burze ciszy.
W głowie wojna trwa domowa,
To najkrwawsza wojna z wojen.
Walczysz z sobą i przegrywasz
I przegrywasz po raz wtóry.
To jest wojna z urojeniem
I nocami bezsennymi,
Z dnem, miłością i cierpieniem,
Z łzami oczy płuczącymi.
Nie daj znowu się zwariować,
Przecież przyjaźń nie istnieje,
Miłość twym największym wrogiem,
Zdradzaj, my tu tak żyjemy.
Wdepnij w gówno ze wszystkimi,
Zatkaj nos, skacz do środka.
Wskakuj śmiało gumą naprzód,
Nic lepszego cię nie spotka.

ROZMOWA Z ANIOŁEM II

Kiedy piękny dzień okaże się snem,
To śpij, już nie budź się, nie warto.
Gdy marzenia twe rozbryzgują się,
Jak w dzienniku krew… Nie ważne.
W rozgardiaszu tym nie zapomnij, że…
Najwspanialszym snem jest śmierć.
Nie czekaj (nas nie ma – nieba)

ROZMOWA Z DIABŁEM II

Stoisz ze spuszczoną głową, jakby z boku swego życia,
Na drodze wiodącej do nikąd, na bezdrożach przy śmietniku.
Młody starcze dziś przegrany, chociaż wszystko jest przed tobą.
Teatr życia zmienia sceny, możesz żyć. Zacznij być sobą.
W gruz się walą ideały, nowe prawdy wciąż odkrywasz.
Odrzuć balast urojenia. Żyj. Nie daj się. zacznij pływać.
Nie top życia w alkoholu, narkotyki nie dla ciebie,
Zacznij myśleć pozytywnie, tu też może być, jak w niebie.
(A w niebie stada aniołów czekają na koniec świata.)

ŻYJ

Fale podcinają nogi więc dryfuję z nurtem wyobraźni
Za daleko już od brzegu wiem, krok do przodu krok do tyłu
Dalej w miejscu tkwić nie mogę. To boli.
Dwa komary żadne krwi pragną pić do dna po świt
Kocham cię
Garbata syrenka nuci marynarską pieśń
Hej a hej
Para żuczków tocząc kule zderza się
Karambol
Kompania pcheł ponagla psy, by moim tropem szły w pogoni
A ja zostawiam na wodzie ślad i do swej udręki gnam
Stłamszony
Przez łzy
Przez łzy płyń
Do dna płyń
Do dna pij
Tam też skończ jak ja
Ostatni żywy trup
Zwariowany aż po grób
Ty jednak żyj
Ty żyj

BARDZO WYLGARNY WIERSZYK (…)

… Stawiam trzy kropki, żeby nie pisać wulgarnych słów,
… Trzy czarne, ciężkie kropki, by gniew móc zmóc.
… Stawiam trzy kropki, żeby wyrzucić cisnący się ból.
… Trzy ciężkie, czarne kropki. Trzy kropki i… już.

OD ŚRODKA

To siedzi i zżera mnie od środka.
Och, obym nigdy cię nie spotkał.
Odór wnętrzności rozpiera nozdrza.
Konsumuje, nie przepija. Od środka.
Po co serce? By bolało, kuło, toczyło krew?
Po co serce, gdy świat przygniata mnie?
(Na pozór wszystko wygląda O. K. ; Potrafię nawet uśmiechnąć się…)

(DLA CIEBIE) JESTEM ZŁY

Kiedy słucham swej muzyki,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy wypiję setkę wódki,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy usiądę, nie pracuję,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy coś czuję, coś neguję,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy Mikołaj ma jasne włosy,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy masz muchy w swoim nosie,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy mam katar, czy ból głowy,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy patrzę w twoje oczy,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy ogień rano palę,
Dla ciebie jestem zły,
Kiedy z nerwów coś zawalę,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy myślę, by zapomnieć,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy staram się, by zdążyć,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy mówię: nie ma Boga,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy biję swego wroga,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy kot mi przebiegł drogę,
Dla ciebie jestem zły.
Kiedy czytasz swą gazetę,
Dla ciebie, jestem zły.
Lecz kiedy umrę z czasem powiesz,
On dla mnie niezły był.

LISTOPAD

Deszcz wciąż dżdży,
Mgła, się mgli,
Lekki obłok dym, ze zniczy
Ulotny, jak nasze życie.
Nad mogiłą,
Smętną miną
Straszę nadchodzący tłum.
Tylu bliskich w mej pamięci,
Choć nie wszyscy pewnie święci,
Jednak żal.
I znów w mym oku kręci się łza.
Czemu to ty poszedłeś spać?
I znów listopad, znów siorpi deszcz.
Niech pada, wtedy nie widać łez.

TOMKA B. PAMIĘCI

Czułem, wiedziałem, że oddala się
W każdym jego słowie słyszałem śmierć.
Podskórnie. Zwątpienie, szklane oczy,
Z kim innym dziś batalie toczy.
Drżenie głosu, drżenie rąk,
Za zamkniętymi drzwiami trąd.
Więc jest wyjście, sposób na fałsz.
Kurwa, mógł poczekać. Poszedł sam.

MÓJ OPTYMIZM

Mieszkał w mojej głowie ktoś,
Kto czasami miał mnie dość.
Zamykał mózgu drzwi twierdząc, że śpi.
Choć był malutki potrafił wiele.
Był chyba moim przyjacielem.
Nie trawił mych kłamstw,
Nie znosił mych wad.
Mówił, że by trwać,
Nie trzeba łgać.
Mój optymizm wczoraj zmarł.