Cienka nić porozumienia nagle w węzeł się zamienia,
Poplątana, że aż strach, a na końcach ty i ja.
Cienka nić porozumienia w wielki supeł się zamienia,
Znów dylemat dręczy nas: Rozplątywać, czy też rwać?
S(Z)AMBO
Jak z jasnego nieba grom,
Ktoś mnie wciąga w piekła toń.
Kolaboracja wciąż trwa.
Mój mózg grzęźnie w bagnie kłamstw.
A chciałbym zapomnieć tak wiele spraw,
Tak wiele spraw i jedną twarz.
Gdy czas wciąż goni, przybywa lat,
Bagaż doświadczeń przygniata kark,
Odbicie z lustra pluje mi w twarz:
Za złudę życia! Kolejny krach!
Za to, że żyję z obłędem mym!
Za to, że walczę, mimo, że brak sił!
Po uszy, oczy, i długi nos
W głównie codzienności i szarości trosk.
TITANIK
Ty i ja, mimo wielu zim,
Ty i ja, to nie my!
Ty i ja, mimo wspólnych trosk!
Ty i ja. Oddala nas los.
Ty i ja, i dziurawe dno…
Toniemy! Pochłania nas toń!
PIĘĆ KROKÓW BEZSENNOŚCI
Na końcu są zawarte drzwi!
Pięć kroków w przód i powrót w tył.
Kolejny dzień pod piętą masz.
Smutna twarz? Radosna twarz?
W siwych skroniach huk wspomnień…
Łatwiej pamiętać, niż zapomnieć?
A pokój to wciąż pięć kroków…
Na dywanie wydreptany ślad.
Pokój te pięć kroków udręki szlak.
I w tył, pięć kroków pościelone łóżko mija noc.
Nie spełnią się sny, szarość łyka mrok.
17.50
Aby zapomnieć o kłopotach wydłużamy krok,
Wtuleni w swoje myśli, chowamy się pod klosz.
Grzejąc się ciepłem swoich dusz, nie myśląc o strachu ni powrocie
Zanurzamy się w bezpieczny mrok, psiocząc, biadoląc nad swym losem
Tutaj tak prędko pędzi czas, buja fatamorgana.
Lecz wiem, jak bańka pryśnie czar. Zatrzaśnie z hukiem brama.
MINUSÓW NIE BĘDZIE! (-1 NIGDY!)
Skąd ty to wiesz, jak tam jest?
Czy znasz ten smak, którego ja…?
Co w tobie jest, że możesz mieć
Łatwiejszy start, spokojny sen?
Wystarczy, że odwrócisz się…
Zagwiżdżesz i bierzesz, co chcesz.
Skąd ty to wiesz, jak tam jest?
Czy znasz ten smak, którego ja…?
Dlaczego wciąż tak drażni mnie,
Twój sztuczny śmiech, i pański gest?
Czy wierzyć w to, co mówisz mi?
Czy wciąż blefujesz? Pytasz, czy kpisz?
Skąd ty to wiesz, jak tam jest?
Czy znasz ten smak, którego ja…?
GDYBY
A gdyby móc przestać oddychać,
Milczeniem zasznurować usta,
I nie obgryzać już paznokci,
Przestać się lękać nowego jutra.
A gdyby tak zamknąć oczy,
I na dodatek przestać myśleć,
Odłożyć w kąty wszystkie swary,
Nie liczyć na to, co się przyśni.
A gdyby tak móc zniszczyć wszystko,
I stworzyć cały świat od nowa,
Tak, żeby każdy był szczęśliwy,
Swych pragnień bum nie musiał chować.
I gdyby jeszcze jasny uśmiech
Zagościł na twej ślicznej twarzy,
To byłoby tak super bardzo,
Że nie miałbym już o czym marzyć.
31
Wypaczone trzydzieści lat.
Żadnych prawd, tylko fałsz.
Nie ma nic i sens zbladł
Tylko żal, nie ma szans.
Gilotyna, obok kat.
Chore słowa rąbie czas,
Potem rzuca je na stos.
Miłość, przyjaźń – słychać głos.
Wojna, kochanie, jest wojna.
Ty mamisz, ja ranię.
Jest burza, pioruny migają,
I myśli, na przekór się snują…
Lecz głaszcz mnie fałszem słów.
Szach! Teraz twój ruch.
Potem kolejna mała śmierć,
Jakie w TV widzisz co dzień,
I nowy minie niebawem rok…
A my do przodu wciąga nas mrok.
HIMALAJE (8848 m N.P.M.)
Sagarmatha moich snów,
Ciągle jestem u twych stóp.
Mount Everest myśli mych,
W górę wspinam się, by żyć.
Czomolungma moich dni,
Zimny, lecz zdobyty szczyt.
I jak by nie nazwać cię,
Tyś iluzoryczny cel.
DYLEMET
Wiem, nic po mnie nie zostanie.
Kilka kartek nieistotnych, zabazgranych,
Parę fotek, jeśli zdążę, to testament,
I pytanie: Wybawienie, czy zesłanie?
Krzyż na grobie, jakieś słowa przy kielichu,
Skwierczy świeca zapalona na pomniku
Potem śmieci, zapomnienia bezmiar, nicość.
Więc co wybrać czarną otchłań? Szarą przyszłość?