Brzęczę po szybie się skraplam,
Łamię promienie światła,
Odbijam zjechane slogany,
Od pustki wewnętrznej ściany,
Wypalam problemy nowe,
Płomienną wygłaszam mowę,
Choć dziś już nie ma znaczenia
Co miałem do powiedzenia.
ZA GÓRĄ
Jeżeli raj istnieje, ty dotrzesz tam…
Lecz ci, których spotykam są bez szans…
Jeżeli raj istnieje, to prawdy miecz…
Odetnie, pooddziela ziarna od plew…
Jeżeli raj istnieje ty dotrzesz tam…
Lecz ci, których spotykam są bez szans…
Jeżeli raj istnieje, to wiesz, jak jest…
Na jawę wyjdzie każdy fałszywy śpiew…
Jeżeli raj istnieje… Nie moja rzecz…
My się tam nie spotkamy. Lecz czy to pech?
BEZSENNOŚĆ
Ty niby Red buul dodajesz skrzydeł.
Jaśniejesz łuną pośród straszydeł.
Ja nie śpię, by się nie lękać snów,
Które po zmroku, jak stada psów
Ostrzą kły swoje, aby mnie gryźć
Twoim obrazem, lecz razem z nim.
Nie dla mnie oczu blask i ten śmiech
I śpię, czy nie śpię i tak to wiem…
Więc wszystkie kłamstwa, mętne wywody
I przemilczenia to są przeszkody,
By spać, i aby nie lękać się snów,
By idąc do łóżka nie mówić: Kurwa, znów.
JESTEM
Nie ma ciebie, chociaż nie ma jednak jesteś,
Mową ciała, ruchem warg, każdym gestem…
I mnie nie ma. Coś tam piszę, milczę szepczę,
A tak pragnę podnieść słuchawkę i krzyknąć:
Jestem! Jestem! Jestem!
PO PROSTU CIEPŁY
Ten wierszyk wyjątkowo nie pisany w żalu, gniewie,
Czy w wyznań miłosnych cukrowej utonie zalewie?
Pośród breloków tandetnych dyndających gdzie popadnie
Jeden klejnot świeci jaśniej, wyraziściej… Czyj? Odgadniesz?
Że istniejesz od lat wielu to słyszałem i wiedziałem.
Choć właściwie przed minutą, przed sekundą cię poznałem,
Lecz to tyś najmilsza rozwiązaniem tej zagadki,
Tyś klejnotem, i to od ciebie bije blask tak dziś rzadki.
ODWODNIENIE (DREN)
Wygłuszyć instynkty utopić pragnienia,
Oszukiwać siebie przyjaźń w miłość zmieniać.
Nieskończoność robić z zupełnego zera,
To jak pod Bałtykiem poprowadzić drenaż.
Że to jest bez sensu nie wiem, o czym piszę?
O życiu, bo skomplikowane jest to nasze życie.
Gdy już wiesz, co miałeś lub, co chciałbyś mieć,
Jesteś wycackany jak w gołoledź cieć.
Kiedy już trop łapiesz jak myśliwski pies,
Myślisz, że masz szczęście żeś szczęśliwy jest…
W euforii odruchu rzucasz się na szyję.
Już musisz hamować – życie to są chwile.
PO PRZEJŚCIACH
Rozmiękcza mnie, kiedy twój głos
Zanika, łamie go szaleństwo trosk,
Gdy każde słowo przenika ból,
Spod powiek cieknie w kropelkach sól.
Tak pragnę wtedy tulić w ramionach,
Oddać energie, cudu dokonać,
Aby przywrócić zburzony ład,
U stóp twych złożyć calutki świat.
Chciałbym wygasić impulsy złe,
Aby to wszystko, co było mdłe
Stało się jasne, jak oczu twych blask,
Na twarzy by zakwitł uśmiechu kwiat.
PLACEBO
Przebacz miła, że brakuje sił,
I rozrywa ciszę bezradności krzyk.
Przebacz proszę cierpliwości brak,
I skorupy tłuczonego w furii szkła.
Przebacz jazgot i pił wycie, czyli śmieć.(punk)
Ta muzyka mnie unosi, przecież wiesz.
Przebacz, że rozsadza mnie dziś gniew,
Wiem, to bliscy cierpią, gdy jest źle.
Przebacz miła, lecz potrzebny był i gin,
Nospa także, bym się z bólu mniej dziś wił.
Przebacz proszę ten kolejny kiepski tekst,
Jednak, kiedy piszę jest mi lżej.
Przebacz również, że opuszczam cię,
Ale muszę, muszę gonić, muszę biec.
KACZUSZKA
Wiem, że mogę cię pieścić tylko swoimi oczami.
Zza pancernej szyby mgliste lizać ściany.
Kocham kwiaty twych ust spływające do poduchy
I śnić mogę, że współgrają nasze ruchy…
Wiatr kołysze, wprowadzając powiew świeży,
Ale rankiem już brakuje sił, by w cuda wierzyć.
BLOKADA
Gryzę, drapię, nie pomaga.
Cisza duszę wyjaławia!
Dławi, dusi, i wysysa,
Znów dokłada mi z kopyta,
Bym od telefonu z dala
Już numerów nie odwalał.
Gryzę, drapię, sił brakuję,
Czy ja jestem takim ujem,
Że nie mogę mówić o tym,
Jakie serce ma tęsknoty?
Czy tak bardzo uszy drażni,
Że chcę więcej niż przyjaźni?
Gryzę, drapię, nie pomaga.
Cisza duszę wyjaławia!
Wciąż narzuca mi blokady,
A ja już nie daję rady!
Muszę, muszę przerwać ciszę,
Byle tylko móc ją słyszeć.